Bo zawsze jest jak jest
Autor:
Klaudiusz Kobiela
ISBN: 978-83-8294-325-2
68,57 zł
34,57 zł
Oszczędzasz: 34,00 zł
Najniższa cena w ciągu 30 dni przed aktualną promocją: 72,00 zł
Najniższa cena w ciągu ostatnich 30 dni 38,00 zł
Podtytuł: Opowiadania dla dzieci od 110 do 10 lat
W polecanej publikacji przełożonej z języka niemieckiego przez Claudius Kobielę znajdziemy opowiadania pt.: Jajko niespodzianka (Das Überraschungsei) a w w niej: I. Wszystko zaczyna się zawsze od jajka, II. Szczęśliwe czasy, oby się nigdy nie skończyły, III. Nie jest łatwe być dorosłym, następne trzy powiadania to: Czerwony grzebyczek (Das Rotkämmchen), Emeryt (Der Rentner) oraz opowiadanie Gęś i ja (Die Gans und ich) a na koniec Zimowy gość (Der Wintergast)
Publikacja dostępna w wersji papierowej:
Krokodyl, który wyrasta na kurzej fermie, głodny wilk, który nie chce pożreć babci, emerytowany osioł, który bohaterskimi czynami zmieniał losy historii, gęś wykwalifikowana w pielęgniarstwie, która zakochuje się w rudym lisie, i wreszcie młody niedźwiedź szukający towarzystwa, bo nie potrafi w zimie spać... Co łączy te wszystkie zwierzęta? Przeżywają wspólnie różne przygody i są do nas, ludzi, tak bardzo podobne. Bo zawsze jest jak jest, a nasza błękitna planeta jest domem dla nas wszystkich.
Bo zawsze jest jak jest. Opowiadania dla dzieci od 110 do 10 lat - przełożył Claudius Kobiela
Klaudiusz Kobiela
urodził się w 1954 roku w Katowicach. W młodości fascynowało go morze i marzył o tym, by dla Polski Ludowej budować statki. Wybrał jednak Politechnikę Śląską w Gliwicach, gdzie zamiast budowy statków uczono go budowy elektrowni opalanych węglem kamiennym. Po skończeniu studiów i uzyskaniu dyplomu pracował przez kilka lat w przemyśle węglowym na Śląsku. W 1986 roku opuścił razem z żoną i dwuletnią córką socjalistyczną Polskę i osiedlił się w Niemczech, a potem we Francji. Obecnie mieszka w Szwajcarii, gdzie pracuje dla dużego koncernu, kierując wdrożeniami projektów informatycznych.
Swoją pasję do literatury odkrył na początku XXI wieku. Pisze opowiadania dla dzieci, a dla dorosłych opowiadania i powieści w języku polskim i niemieckim. Na rynku polskim wydał Śniadanie u Herodota, książkę o tematyce żeglarskiej i historycznej.
Oficyna Wydawnicza "Impuls"
Autor | Klaudiusz Kobiela | |
ISBN druk ISBN e-book | 978-83-8294-325-2 | |
Objętość | 264 stron | |
Wydanie | I, 2024 | |
Format | B5 (160x235). | |
Oprawa | miękka klejona, matowa |
Jajko niespodzianka
Czerwony grzebyczek
Emeryt
Gęś i ja
Zimowy gość
II. Szczęśliwe czasy, oby się nigdy nie skończyły
Ivan zaaklimatyzował się szybko w społeczności farmy. Wszyscy lubili małego syna Betty, a on czuł się w towarzystwie innych też dobrze.
Rósł szybko, wkrótce określenie „mały syn Betty” już do niego nie pasowało. Nikt jednak nie przestał tak go nazywać. Nadal był dla nich wszystkich ich dzieckiem.
Nawet Człowiek, który nie spędzał na podwórku dużo czasu, nie przepuścił żadnej okazji, żeby odwiedzić Ivana. Podobało mu się, jak szybko Ivan rósł, przynosił mu czasami czerwoną paszę, która bardzo Ivanowi smakowała. Nikt nie wiedział, co to było.
Ivan zapytał się kiedyś swojej matki, Betty, czemu on ma jeść coś innego niż ona, jej siostry, kuzynki i wszystkie przyjaciółki. Chciał być dokładnie taki sam jak inni.
– Jeśli ci to smakuje – powiedziała oględnie – to znaczy, że to ci służy. Wszystko dobrze. Każdy ma swój własny gust. Dla mnie to, co ty jesz, nie wchodziłoby w rachubę, za dużo protein. Zastanawiam się właśnie, czy nie powinnam zostać weganką. A co ty o tym myślisz? – zapytała się syna.
Ivan nie miał dobrego zdania na temat weganek. Powiedział tylko, że każdy ma swój własny gust. Betty była zachwycona, jak szybko jej syn się uczy.
Ivan miał kolegów i przyjaciół, jednak znacznie więcej koleżanek i przyjaciółek. Zwłaszcza młodsze mieszkanki gospodarstwa chętnie spacerowały do potoku i spędzały z Ivanem dużo czasu.
Ivan pokazywał innym, co umie, czego często oni nie umieli, ale z drugiej strony inni pokazywali, co oni potrafili, a on nie. W tych umiejętnościach były duże różnice. Ivan nie rozumiał dlaczego.
Szczególnie pasjonowało go latanie. Mimo pomocy swoich przyjaciół nie udała mu się jednak żadna próba, nigdy. A tych prób było wiele.
Z inicjatywy Rexa zbudowano dla Ivana nawet odskocznię na brzegu strumienia. Najpierw usypano podwyższenie z kamieni i gałęzi, te zebrały pilnie młodsze mieszkanki farmy. Potem umieszczono tam deskę. Rex znalazł gdzieś za szopą długą starą deskę i przywlókł ją nad potok. Przy jej umocowywaniu, co było trudne, pomagali wszyscy. Dlatego budowali odskocznię długo.
– Z tej deski będziesz mógł łatwo się odbić, rozumiesz, Ivanie? – spytał Rex zadowolony, jak odskocznia była wreszcie gotowa. – A potem polecisz w powietrzu daleko, jak te. – Pokazał na dwa siedzące na desce i sprawdzające konstrukcję ptaki. – I wylądujesz, gdzie będziesz chciał.
– Trampolina – powiedziała babcia Betty. Ona chodziła do dobrej szkoły i znała wiele trudnych słów, takich, o których inni nie mieli pojęcia.
Tym razem wszyscy zrozumieli, że trampolina to stara deska. Nieważne słowo – ważne było, że za pomocą trampoliny Ivan będzie mógł fruwać daleko i wysoko. Ivan chętnie fruwałby daleko i wysoko, miał jednak przede wszystkim jeden cel: przefrunąć nad potokiem, wylądować po drugiej stronie i odwiedzić swojego przyjaciela Hansa, który tam właśnie mieszkał.
Hans wyglądał inaczej niż Betty i jej koleżanki. Był trochę podobny do Rexa, ale mniejszy. Pióra miał czerwonobrązowe, nie czarne i imponująco puszysty ogon. W porównaniu z Hansem ogon Rexa wyglądał jak stara miotła.
Ivan nie dziwił się już, dlaczego Hans wyglądał inaczej niż jego matka i nawet inaczej niż Rex. Ivan dowiedział się w międzyczasie, że wszyscy są tacy sami, pomimo że jest wielu takich, którzy wyglądają inaczej. „Ważne jest, co nosisz w sercu – powiedziała mu kiedyś Betty – a nie jak wyglądasz”.
Hans mieszkał w norze pod ziemią razem ze swoimi rodzicami, którzy w dzień często spali, bo w nocy przeważnie musieli pracować. „Ktoś musi dbać o to, żeby ten wóz do przodu pchać” – lubił mówić ojciec Hansa, a Hans powtarzał to Ivanowi. Ivan nie całkiem to rozumiał, dlaczego w nocy trzeba pchać jakiś wóz?
– Nocna zmiana. – Hans wzruszał ramionami. – Zawsze na służbie, a ja muszę w domu sam spać. Czasami wydaje mi się, że zaraz jakieś złe duchy przyjdą, ja się duchów boję.
Ale trzeba pracować, nawet w nocy, jeśli nie da się inaczej.
Zobacz także
Powiązane produkty
- Brak powiązanych produktów