Obrzędy harcerskie

Obrzędy harcerskie

ISBN: 978-83-7850-469-4
26,67 zł

Wyświetl historię cen produktu

Najniższa cena w ciągu ostatnich 30 dni 28,00 zł

Czas dostawy kurierem InPost 24 godziny! E-booki w ciągu 15 minut!

Seria wydawnicza „Przywrócić Pamięć” ma przybliżyć współczesnemu społeczeństwu publikacje założycieli ruchu skautowego, twórców rozwoju idei i metodyki harcerskiej z lat 1911–1946.

Reprint z 1937 r. "Obrzędy harcerskie".

Ilość

Seria wydawnicza „Przywrócić Pamięć” ma przybliżyć współczesnemu społeczeństwu publikacje założycieli ruchu skautowego, twórców rozwoju idei i metodyki harcerskiej z lat 1911–1946.

Reprint z 1937 r. "Obrzędy harcerskie".

O kucharzu, duchachi dobijaniu na „sucho“ przeciwnika

Młodzi wodzowie! Czyście widzieli kiedy obóz, w którym trzydziestu bęcwałów wałkoni się z dnia na dzień? Pędzi się ich nierozumną „wojskówką“, przerabiając te ćwiczenia, które najbardziej odpowiadają drużynowemu, jako „najwspanialsza praca wychowawcza Harcerstwa“. Wchodząc już do obozu, wyczuwa się tę stęchłą, skisłą atmosferę wspólnej niechęci i ciągłego pokrzykiwania ważnych. Brud po namiotach, ślady jedzenia i szorowania garnków na mundurach chłopców. Myślicie, że to nieprawda? A jednak zdarzają się jeszcze, wprawdzie coraz rzadziej, takie obozy, sam bowiem widziałem podobny. Całe szczęście, że tylko w tym obozie byłem przez pół godziny. Nie wytrzymałbym dłużej. Powiesiłbym się, a przedtem samego „wodza“ wysłałbym w paczce zalakowanej do muzeum „osobliwości harcerskich“.

Czy ten zarzut możnaby skierować tylko wyłącznie pod adresem obozów harcerskich? Nie. Mamy podobne zbiórki zastępów, drużyny, nawet wykapki. Cóż dziwnego, że chłopcy w niektórych środowiskach „wieją“ z Harcerstwa? Dobrze choć, że podobne wypadki — to wyjątki. „Wojskówka“, ważność drużynowego czy zastępowego — to minusy pracy. Ich się to wystrzegamy i solennie przyrzekamy w czyn nie wprowadzać. W jakiż to sposób przeciwdziałamy powstawaniu podobnych

Trzy podstawowe czynniki, harmonijnie zespolone musimy uwzględnić, aby osiągnąć dodatni efekt — dobry plan pracy, zdecydowana postawa wodzowska i obrzęd harcerski oto elementy, które w sumie stwarzają to, co nazwiemy wychowywaniem pełnych i prawdziwych jednostek — harcerzy.

Traktując to po kucharsku — zbiórka, obóz, lub wykapka, to pewna ilość kąsków mięsnych lub nawet pieczeni — a obrzęd to sos. Sos, który przepoi swym aromatem całość zbiórki czy wykapki. Obrzęd harcerski — to nasz serdeczny druh. Ileż to razy on właśnie pomógł nam scementować ducha w zastępie, czy w pace zastępowych, ileż to razy pchnęliśmy przy pomocy niego chłopaków na tor głębszych myśli. Ileż to razy uzyskaliśmy atmosferę braterską, szczerą. Pamiętasz Adamie-Cienkoszyjo, jak Ci to Józek-Tarzan dokuczał i wymyślał, aż wreszcie na zbiórce naszej „bandy“ pod Jedyną Sosną obrzęd harcerskiego koła zbratał Was i uczynił z Was serdecznych i prawdziwych przyjaciół? Ileż to razy przez obrzęd harcerski czuliśmy się mocniejszymi i prawdziwszymi braćmi-harcerzami.

Wierzę w obrzęd i w to, iż przez swój nastrój i oddziaływanie da on nam wiele sposobności do wyrobienia charakterów chłopięcych.

Często tylko nastrój, a mniej rozumowana przemowa, daje możność zapadnięcia wielu decyzjom poświęcenia, zmiany życia, przerobienia swego charakteru i t. d. Obrzęd da nam, wodzom, jedną rzecz nie do pogardzenia. Oto sprowadzi nas, „starych koni“, na drogę harcerskości. Przestaniemy tkwić, jako postumenty fałszu i sztuczności. „Ważność“ naszej rangi zniknie. Zajmie jej miejsce braterskość i stosunek serdeczny względem chłopców. Staniemy się według określenia — Wilka, który nigdy nie śpi — starszymi braćmi. Tak. Wszystko to piękne, cudowne, ale... Ale trzeba pamiętać o tym, że dobry kucharz nie da za dużo sosu i nie przesoli potraw.

Fałszywie pojęta obrzędowość w oparciu o formy pozbawione treści stanie się naszym wrogiem, a przy okazji możemy sobie tak ręce poparzyć, iż długi czas minie, nim się wszystko wygoi. Krótko mówiąc — boję się tych obrzędów, które szkodzić mogą zdrowiu psychicznemu chłopców. Obrzędy, posiadające makabryczność są niedopuszczalne do przeprowadzenia ich na naszych zbiórkach. Wszelkiego rodzaju piszczele, czaszki trupie, maski i t. d. to nie dla nas. Dlaczego?

Był jeden młody człowiek, który chciał w podobny sposób wychowywać chłopców. Na cmentarzu nocą chłopiec przekrada się ku światełku. Nagle na ramieniu czuje czyjąś dłoń. Patrzy. W pomroce nocnej widzi na swym ramieniu piszczel. Krzyk potworny, przeraźliwy. A potem? Chłopca trzeba było odwieźć do zakładu dla obłąkanych. Znam wypadek, gdy chłopak po zbiórce musiał biec do domu celem zmiany garderoby. Reasumując stwierdzam, iż nie wolno makabryczności wprowadzać do zbiórek. Ludzi chorujących na manię makabryczności należałoby usuwać całkowicie od pracy wychowawczej.

Wiemy, że nasz obrzęd harcerski jest poważny i zarazem lekko uśmiechnięty, tak po męsku. Sam obrzęd, jako forma dla formy — to zaprzeczenie celu obrzędu.

A właściwie, czy obrzęd ma jakieś znaczenie, a nawet podstawę do istnienia w wychowywaniu, w życiu drużyny, czy zastępu, jako pewnej grupy społecznej? O tak! Uzasadnia to bardzo dobrze Bambaju:

„Jest wielu ludzi dorosłych, rozkochanych w obrzędach, z zamiłowaniem biorących udział w uroczystościach, procesjach, recepcjach, paradach, dla których sprawa orderu czy dyplomu stanowi najważniejsze zagadnienie życia. A cóż dopiero dzieci! Dzieci, dla których życie fantastyczne jest często realniejszym od codzienności, dla których forma i symbol stanowią zwykły sens rzeczy. Obrzędy, dzięki swej niecodzienności i uroczystej formie wzbudzają w dzieciach dreszcze zachwytu“).


Tyle Bambaju!

Odnosi się to do grupy społecznej i do jednostki, do dziecka i do człowieka o ustalonym już światopoglądzie. Odnosi się do wszystkich. Z szarych, spopielałych numerów „Harcmistrza“ wydobywam pracę uczonego światowej sławy, profesora Kerschensteinera. Nawet on — naukowiec składa hołd temu, co my zwiemy obrzędem. A składa hołd dlatego, bo obrzęd wychowuje i kształtuje pokolenia całego świata.

„Wartość kształcąca obyczajów, zwyczajów i obrzędów otwiera się w całym swym zakresie i w całej głębi tylko temu, kto jest nietylko obserwatorem, ale i uczestnikiem obrzędu. W większości zwyczajów, obrzędów, ceremonii istotą rzeczy jest obcowanie z tem, co znajduje się ponad nami, dokoła nas i między nami. Żadna mowa nie jest bliższa człowiekowi od mowy gestów i chociaż jest ona w wyrażaniu pewnej treści ograniczona, a w swej strukturze znaczeniowej ciemna, to równocześnie wiąże się z nią możność czysto duchowego wyrazu, jaka bodaj czy znajdzie się w jakimkolwiek innym sposobie wyrażania się. Właśnie dlatego żyje w starych obrzędach coś wszystkich wiążącego, wspólnego wszystkim nawet wtedy, gdy do wykonywania czynności powołano specjalne osoby. Wszystkie prawdziwe społeczności oparte na wartościach są przez podobne kompleksy reguł, norm, zwyczajów, kultów, sprzętów i znaków, już nawet zewnętrznie z sobą powiązane i wszystkie oddziaływują na wzrastające między nimi nowe pokolenia daleko więcej przez ducha codziennego życia, wyrażonego w gestach, obyczajach i formach kultu z nimi związanego, niż przez formy pouczania i nauki.

Stale powtarzający się ceremoniał, obyczaje i zwyczaje, są stałymi przypomnieniami, napomnieniami o wspólnych wartościach społeczności, ba jeszcze więcej, nieprzerwanie powracającym bodźcem do urzeczywistnienia tych wartości we własnym działaniu. Całe to życie formy głębiej wciąga w świat ducha członków społeczności niż wszystkie, martwe dobra kulturalne“).

Słowem   —   obrzędy to dawanie chłopcom pewnej okazji do przeżyć duchowych.

Przy sposobności do podanych tu wywodów chcę dopowiedzieć jedną rzecz, zdaniem moim, dość ważną.

My w obrzędach dajemy chłopcom trochę serdecznego, szczerego uśmiechu i trochę naszego własnego serca. To jest w wielu wypadkach konieczne. Dlaczego? Wiecie sami, wodzu, jak to w dniu codziennym. Czasem nudno i źle, czasem znów ludzie są tacy odpychający. Oglądacie się w prawo i w lewo, a tu nikogo nie ma. Czujecie się, jak mała kropla wody na ziemi.

Dzisiejsze życie pędzi, warczy, tratuje wszystko, co w jego mocny rytm nie wprzęga się. W pędzie tym szalonym człowiek staje się powoli maszyną. Tyle czasu na sen, tyle na jedzenie, tyle na pracę. A nie ma czasu dla własnego serca i dobroci. Niech więc te szczere, harcerskie obrzędy rozrzewnią nas, ale nie roztkliwią. Niech skruszą skorupę egoizmu i braku dobroci, dając nam wiarę w człowieka, wiarę w Wielkie Serce.

189 Przedmioty

Opis

Książka papierowa
oprawa twarda

Kwiatkowski Tadeusz

pseudonim Tomek, harcmistrz, kierownik Wydziału Wydawnictw Głównej Kwatery Szarych Szeregów. Urodził się 30 listopada 1915 roku w Chochłówku na Ukrainie. Zginął 7 marca 1943 roku w Oświęcimiu.

1927 – wstąpił do 4. Piotrkowskiej Drużyny Harcerzy im. Tadeusza Kościuszki

1930 – pełnił funkcję zastępowego wilcząt

1931 – był plutonowym wilcząt; uczestniczył w Zlocie Skautów Słowiańskich w Pradze

1934 – został wodzem gromad zuchowych 4. i 7. Drużyny Harcerzy

1934, 1935 – brał udział w kursach podharcmistrzowskich

1935 – zdał maturę i rozpoczął studia polonistyczne na Uniwersytecie Warszawskim

1936 – należał do Kręgu Instruktorskiego im. Mieczysława Bema (KIMB)

1936–1937 – był namiestnikiem zuchowym Hufca Harcerzy Warszawa-Praga

1937 – uczestniczył w V Jamboree w Vogelenzang w Holandii

1937–1939 – zastępował kierownika Wydziału Zuchów Mazowieckiej Chorągwi Harcerzy Kwiecień

1939 – współpracował z Wydziałem Zagranicznym Głównej Kwatery Harcerzy

W czasie okupacji współpracował z Główną Kwaterą Szarych Szeregów.

31 marca 1941 – objął funkcję naczelnego redaktora konspiracyjnego miesięcznika Szarych Szeregów „Źródło” (od 1942 przemianowane na „Dęby”, a później „Drogowskaz”)

2 października 1942 – został aresztowany przez gestapo, uwięziony na Pawiaku, skąd przewieziono go do obozu koncentracyjnego Auschwitz, gdzie zmarł.

Był członkiem redakcji pisma harcerskiego „W Kręgu Wodzów”, autorem książek: Obrzędy harcerskie (Wydawnictwo „Godziemba”, Warszawa 1937; wyd. 2 zm., ze zmienionym tytułem: Zwyczaje i obrzędy harcerskie, Harcerskie Biuro Wydawnicze „Na Tropie”, Warszawa 1939); Jamboree w Holandii (Komenda Wyprawy Polskiej na 5 Jamboree, Warszawa 1938, współautorstwo z Eugeniuszem Konopackim), Jeden trudny rok. Opowieść o pracy harcerskiej (Towarzystwo Wydawnicze „Rój”, Warszawa 1938, współautorstwo z Juliuszem Dąbrowskim).

Jest twórcą koncepcji tzw. biegów społecznych, które w miejsce sprawdzianów z technik harcerskich wymagały znajomości zagadnień społecznych i obywatelskich.

Wojtycza J. (red.), Harcerski słownik biograficzny, t. 3, Muzeum Harcerstwa – Marron Edition, Warszawa 2012, s. 118–119.

Oficyna Wydawnicza "Impuls"

Reprint wydania

1937 rok

Autor

Kwiatkowski Tadeusz

ISBN druk

978-83-7850-469-4

ISBN e-book

Objętość

64 stron

Wydanie

I, 2018

Format

A6 (120x160)

Oprawatwarda, szyta

O kucharzu, duhach i dobijaniu na sucho przeciwnika   


Wielka tajemnica, czyli o obrzędach w mieście

Przyjęcie do drużyny  

Zbiórka zastępu w izbie   

Z początkiem roku    

Zbiórki drużyny     

Nadawanie sprawności   

Zbiórki historyczne     

Jeszcze o zbiórkach   

Wprowadzenie zastępowego  

Wśród zastępowych   

Rodzinne zwyczaje drużyny 

Słońce w menażce, czyli o obrzędach obozowych     

Prawa legowiska     

Porządek obozowy dnia    

Przyjęcie chłopca do pierwszego ogniska     

Chrzest obozowy     

Sprawności leśne i obozowe   

Leśny obrzęd przyrzeczenia      

W polu, w czasie harców   

Na śniegu    

Miano puszczańskie  

Krąg Synów Puszczy   

Czar obrzędu  

Czar obrzędu

Obrzędy. Ilu ludzi, tyle myśli, tyle pomysłów. Wszystko to do wzmocnienia pracy harcerskiej służy. Nie jest to próbą usunięcia, czy przyzwyczajenia do masońskich
obrzędów. Nie.

Cel jest jasny i prosty. Pomóc drużynowemu w wychowaniu, wysunąć nowe wartości dotychczas słabo w Harcerstwie wykorzystywane, przez pewną surowość próby stworzyć bezkompromisowość wychowania, nie przepuszczanie człowieka przez życie harcerskie przy pomocy protekcji i zwracania uwagi na „okoliczności łagodzące“.

 Wychowanie puszczańskie niech da chłopcu możność stworzenia rygoru wewnętrznego i jasnego a rozumnego patrzenia na świat i ludzi. Niech czar Przyrody i Obrzędu w zbudowaniu duszy chłopięcej pomocnym nam się okaże.

I widzę na tle ognia, na wyspie Brownsea), stojącą ­postać. W rękach róg bawoli, twarz okolona radosnym uśmiechem.

Naczelny Skaut dmie w róg bawoli. Na cztery strony świata idą echa wezwania. Na cztery strony świata, skąd tysiące młodych nóg wybija nowy rytm marszu. Idziemy wszyscy, my Młodzi! Duch nasz uśmiechem Piękna wiedziony stwarza Nowy, lepszy Świat.

A „The Piper of Pax“ — Dudziarz Pokoju dmie w róg.

Trzy sygnały Pokoju i długie tony Pieśni Puszczy.

„Na drogę wszedł dudziarz, uśmiechając się zrazu lekkim uśmiechem, jak gdyby wiedział, co za czary drzemią w jego cichej dudce...

I poszedł w dół dudziarz, a za nim poszły dzieci...“!

Idziemy, my wszyscy. Młodzi. Różnokolorowe sztandary naszych państw furkoczą nam nad głowami.

Idziemy, by kontynuować pieśń Piękna i Pokoju.

 

Zobacz także

Polecane tytuły ( 8 inne tytuły w tej samej kategorii )

Nowa rejestracja konta

Posiadasz już konto?
Zaloguj się zamiast tego Lub Zresetuj hasło