Edukacja. Korzenie – źródła – narracje

Edukacja. Korzenie – źródła – narracje

ISBN: 978-83-8095-306-2
28,38 zł

Wyświetl historię cen produktu

Najniższa cena w ciągu ostatnich 30 dni 29,80 zł

Czas dostawy kurierem InPost 24 godziny! E-booki w ciągu 15 minut!

Podstawę tej książki w przytłaczającej jej objętości stanowią teksty, które nie były nigdzie publikowane; to właśnie o nich mówiłem jako o niedokończonych czy odłożonych. Szybko jednak zorientowałem się, że komponują się one z innymi moimi tekstami, które gdzieś już publicznie zafunkcjonowały – alboż to jako wygłoszone na konferencjach referaty, albo jako artykuły porozrzucane w czasopismach i wydawnictwach wieloautorskich.

Publikacja dostępna w wersji papierowej oraz elektronicznej e-book:

Wersja książki
Ilość

Zaproszenie do lektury

Proponowana Czytelnikom książka jest dla mnie pozycją dość szczególną. Można powiedzieć, że jest rodzajem prezentu, jaki sobie sprawiłem w związku z okrągłą rocznicą moich urodzin. Osiągnąłem bowiem wiek i dojrzałość (czyli zestarzałem się), w którym dokonuje się pewnych podsumowań. Nawet nie zauważyłem, jak priorytetem stała się dla mnie promocja podopiecznych na stopień doktora. Promocja dużej grupy zdolnych studentów przygotowujących pod moim kierunkiem prace magisterskie. Mówiąc kolokwialnie, z naukowego koguta, zainteresowanego przede wszystkim własnym rozwojem, stałem się kwoką wychowującą pisklaki. W takim wypadku nie może dziwić fakt, że oglądam się wstecz, na ślady, które jako ów metaforyczny kogut po sobie zostawiłem. I taka jest właśnie ta książka. To collage, a mówiąc bardziej współczesnym językiem – rodzaj patch­worka. Przeglądając własny dorobek i penetrując twardy dysk w komputerze, odnalazłem sporo tekstów nigdzie nieopublikowanych, zaczętych, a nieskończonych, których pisanie zarzuciłem z powodu albo braku pomysłu, albo zniechęcenia czy też szwankującego niekiedy zdrowia. Z obecnej perspektywy niektóre z nich uznałem za całkiem sensowne i postanowiłem nad nimi jeszcze popracować. Jakkolwiek nie nad wszystkimi i nie od razu. Wracałem do nich, zmieniałem, zostawiałem, wracałem. Każdy z badaczy ma swój warsztat pisarski i własny sposób przelewania myśli na papier.

Podstawę tej książki w przytłaczającej jej objętości stanowią teksty, które nie były nigdzie publikowane; to właśnie o nich mówiłem jako o niedokończonych czy odłożonych. Szybko jednak zorientowałem się, że komponują się one z innymi moimi tekstami, które gdzieś już publicznie zafunkcjonowały – alboż to jako wygłoszone na konferencjach referaty, albo jako artykuły porozrzucane w czasopismach i wydawnictwach wieloautorskich. Zatem niektóre z nich wkomponowałem w ten collage, uznając, że razem z innymi stanowią pewną całość, są wobec siebie komplementarne. Dużą przygodą było komponowanie tej książki z zachowaniem strategii, aby jeden tekst uzupełniał inny, a niekiedy go wyjaśniał, lub też stał w świadomie ułożonym kontrapunkcie. Przy czym, jeszcze raz podkreślam, teksty wcześniej upublicznione stanowią jedną piątą całości. Informuję o tym i wyjaśniam swój zamiar, aby puryści metodologiczni nie zarzucili mi autoplagiatu. Bo też tej książki nie przygotowuję na żaden awans, a jedynie dla przyjemności swojej i z myślą o Czytelnikach. Nie myślałem też o punktach parametrycznych, gdyż one już mi nie służą – one służą mojemu wydziałowi, z którym jestem związany od 35 lat. Na końcu książki umieściłem dodatek, który ma charakter parergiczny. Pierwszy tekst powstał jako ostatni i jest próbą porównania drogi słynnego twórcy teatru Jerzego Grotowskiego ze szlakiem, który od powojnia przebyła pedagogika jako nauka. Jest też zasygnalizowaniem ważności znajomości klasyków polskiej pedagogiki, profesorów, których dorobku wielu pedagogów akademickich po prostu nie zna. Jak napisałem, jest to wątek zasygnalizowany. Drugi tekst to wygłoszony, ale nigdzie niewydany referat z okazji jubileuszu Wydziału Studiów Edukacyjnych Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu.

Jakże często spotykałem się z zarzutem, że mój język jest zbyt mało naukowy, zbyt metaforyczny, za bardzo ilustrujący przykładami wygłaszane tezy, pozbawione tabelek i wykresów. W ten sposób również niekiedy podważano naukowość moich rozważań. Była to dla mnie prawdziwie „przeklęta lekkość pióra”, ale nie umiem pisać inaczej. Niejeden raz chciałem być hermetyczny i bardziej „naukowy”, ale mi nie wychodziło. I ta publikacja jest najlepszym tego dowodem. Na końcu książki składam należne podziękowania wszystkim tym, którzy pomogli w jej powstaniu. Przechowam ich w serdecznej pamięci.

Autor

199 Przedmioty

Opis

Książka elektroniczna - E-book
Epub, Mobi
Książka papierowa
oprawa miękka

Specyficzne kody

isbn
978-83-8095-306-2

Nalaskowski Aleksander

Nalaskowski Aleksander Tytuł profesora uzyskał w wieku 40 lat. Wypromował 14 doktorów, uczestniczył w wielu przewodach habilitacyjnych i profesorskich. Wydał 15 książek. W 1989 roku powołał do życia własną placówkę – Szkołę Laboratorium w Toruniu, którą kieruje do dzisiaj. Zainicjował powołanie na UMK Wydziału Nauk Pedagogicznych, którego jest dziekanem. Był zapraszany z wykładami m.in. do Izraela, Meksyku, Anglii, Francji, Włoch, Hiszpanii, Niemiec, Bułgarii.

Hoduje konie arabskie. Ma uprawnienia instruktorskie w zakresie jeździectwa.

Oficyna Wydawnicza "Impuls"

Autor

Nalaskowski Aleksander

ISBN druk

978-83-8095-306-2

ISBN e-book

978-83-8294-168-5

Objętość

132 stron

Wydanie

II, 2017

Format

202 mm x 133 mm

Oprawamiękka, klejona

Zaproszenie do lektury  

Pierwszy wykład   Szwadron  

Zmatowione wychowanie  

Wychowywanie dla ideału?  

Międzykulturowość?  

Interhomo  

Nowa przestrzeń dla dzikusa  

Zbawienne hybrydy 

Atomy kultury  

Stany Zjednoczone Kultury  

Kulturowa kolektywizacja  

Niezbędne wnioski  

Koneserzy sztuki  

Niewidoczne pogranicza  

Zabawa  

Fiesta i codzienność 

Okręt leksykalnie flagowy  

Zatupana codzienność  

Skóra  

Fiesta na murach  

Okruchy fiesty  

Igrzyska  

Brzmienie i ciało szkoły  

Sztuczne sacrum szkoły  

Architektura szkoły jako metafora     

Lepsze i gorsze miejsca szkoły         

Sacrum – „nie sacrum”        

Mroźny konfesjonał  

Szlachetne miejsce – biblioteka  

Mistrzowie i prowokacja        

Książki      

Zakończenie  

PARERGA

Jerzy Grotowski i pedagogika  

Amerykański wstrząs  

Europejski wstrząs  

Polski wstrząs  

Narodziny maga  

Megamag  

Na szczycie  

Na drodze od teatru  

Pustka     

Epilog    

Mój Grotowski    

Paralele bez symetrii  

Pedagogika w cztery strony  

Spis literatury przywołanej  

Książki

Istnieją dwa przybytki zajmujące się profesjonalnie żywymi książkami. Pierwszym z nich są oczywiście księgarnie, drugim biblioteki. Łączy je jedno spoiwo: książki. Wszystko inne jest różne. Księgarnie ze względu na swój komercyjny charakter muszą być dostosowane do niekiedy wyrafinowanych gustów klientów. To są inni ludzie niż ci odwiedzający biblioteki. Klienci księgarni są roszczeniowi i traktują obsługę jak personel w sklepie pasmanteryjnym czy mięsnym. Bywalcy bibliotek już niemal na progu stają się ich petentami. Bardzo dyskretnie poszukują pomocy bibliotekarek, które znacząco różnią się od sprzedawczyń w sklepach z książkami. Tutaj często przychodzi się porozmawiać o książkach, wymienić uwagi o autorach i szukać dość świadomie nowych inspiracji literackich. Do księgarni się wchodzi, załatwia sprawę i wychodzi. W wielu z nich zauważyłem, że personel patrzy mi na ręce, bo widocznie zdarzały się kradzieże. Jest jeszcze jedna drobna różnica między księgarnią a biblioteką, to różnica pożegnania. W księgarni szczególnie ciepło i z atencją żegna się klientów, którzy dokonali zakupu, a w bibliotece nie ma to żadnego znaczenia. Można powiedzieć, że biblioteka nie żyje z liczby wypożyczonych książek, ale z misji, którą jej zadano. Biblioteki i księgarnie łączy charakterystyczna woń będąca miksem zapachu papieru, liter i myśli.

Zasadniczą różnicę można dostrzec pomiędzy personelem obsługującym w księgarniach a osobami pracującymi w bibliotekach. To różnica kompetencji. Bibliotekarki wiedzą o swoich zbiorach prawie wszystko; można odnieść wrażenie, że przeczytały każdą ze stojących na regałach książkę i myślę, że tak jest naprawdę. Sprzedawczynie w księgarniach w sposób perfekcyjny opanowały układanie woluminów na półkach: tematycznie, alfabetycznie, wedle autorów, ale chyba nie są w stanie dorównać swoim koleżankom z bibliotek. Obsługa księgarni i bibliotek różni się jeszcze czymś. To strój. Bibliotekarki ubierają się inaczej, niejako pod kolor książek; noszą ciepłe swetry, grubsze rajstopy (być może to kwestia budżetowego oszczędzania na ogrzewaniu) i wyglądają na ustawicznie zziębnięte. Personel księgarni jest nierzadko ustrojony w jednakowe uniformy, mające podkreślać, że „tu obsługuje drużyna”.

Bardzo rzadko na frontonach bibliotek widzimy jakiś inny przymiotnik niż „administracyjny”. Najczęściej czytamy np., że jest to biblioteka miejska, gminna lub wojewódzka. Inaczej rzecz ma się z księgarniami – rzadko można znaleźć wśród nich przybytek bezprzymiotnikowy. Spotykamy więc: Shakespeare Bookshop, Księgarnię Centralną, Kafka Bookstore, Księgarnię Techniczną.

Są jeszcze dwa szczególne miejsca, gdzie przechowuje się książki. Pierwszym z nich jest antykwariat. W zasadzie każdym szczegółem przypomina targ niewolników. I taką też rolę odgrywa. O antykwariatach mówi się z nostalgią; miłośnik książek wyszukuje w nich perełki, których gdzie indziej nie ma. Ale to smutny przybytek – taki dom spokojnej starości, gdzie książki wędrują, aby wśród równych sobie umrzeć. Drugim miejscem jest skład makulatury. Tam trafiają uśmiercone książki – nikomu niepotrzebne, zużyte, uszkodzone, przestarzałe czy w ogóle daremnie napisane. W specjalnych kadziach książkę się rozgotowuje z dodatkiem chemikaliów, zamienia na pulpę, a następnie na papier toaletowy. Jak zwłoki przerabiane na mydło.

Jest bodaj tylko jedna kultura urządzająca pochówek zużytych ksiąg, ale wyłącznie świętych. To kultura żydowska, w której uszkodzone woluminy składa się do grobu razem z chowanym człowiekiem. Rytuał mocno przemawiający do wyobraźni.

W dobie elektronicznych nośników treści, e-booków i innych czytników na wykładach z pedagogiki ogólnej nie może zabraknąć tego dotyczącego istoty i zasług książki dla rozwoju kultury i nauki. Nie można też pominąć okresu, gdy książkę uznawano za wroga. Gdy sama jej obecność przeszkadzała. Gdy książkę traktowano jak groźne haubice czy czołgi. Gdy palono ją na ­stosie.

Książka jest niewielkiej objętości. Niech jednak ta fizyczność, w połączeniu z lekkim językiem, który ma już chyba status znaku firmowego autora, nie zmyli czytelnika. Lekki język zwodzi i uwodzi, ale to trudna książka, w której każde słowo jest ciężkie i nie ma słów niepotrzebnych. Wydają się dobrane z największym namysłem i precyzją, bez cienia przypadkowości, aby znaczyły to, co – wedle intencji piszącego – znaczyć powinny.

dr hab. Anna Murawska, prof. US

Doskonała książka, bardzo niepozorna, ale wymagająca od czytelnika wnikliwej lektury i zatrzymania się nad każdym z rozdziałów. Autor jest profesorem na toruńskim uniwersytecie, a tematyka książki mocno wiąże z Jego profilem zawodowym. 128 stron tekstu wydaje się być książeczką w sam raz między obiadem a popołudniową kawą. Tym bardziej, że już z pierwszych stron uderza nas ostre, ironiczne i inteligentne pióro. Taki początek wróży wspaniałe popołudnie. Tymczasem książka jest wymagająca. To refleksja nad rzeczywistością, ale refleksja mądra. Ta książka jest inteligentna. To komentarz obecnej rzeczywistości z perspektywy człowieka dojrzałego i myślącego (a to połączenie - zdaje się - coraz rzadziej idzie w parze).

Niewątpliwie książka ta trafi do serc nauczycieli akademickich, albowiem pewne smaczki przemycane między wersami właściwe są specyfice tego zawodu. To są takie momenty, kiedy czytelnik uśmiecha się pod wąsem. To jest zdecydowanie aspekt subiektywny w tej recenzji. Są oczywiście w tej książce też elementy słabsze (Interhomo, s. 39), ale remedium stają się następne strony, gdzie Autor wraca na tory intelektualnych igraszek z czytelnikiem. Rozdziały ułożone są w sekwencji. Można czytać je niezależnie, ale kompleksową lekturę książki i analogiczne zrozumienie dla jej treści i dla refleksji Autora da przeczytanie tej publikacji od początku do końca. Znajdziemy tutaj fragmenty, które można określić jako uświadamiająco-moralizatorskie, ale są również takie części (a czasami ten aspekt ukryty jest w wydźwięku słów użytych przez Autora), które są autorefleksją profesora Nalaskowskiego nad upływem czasu i zmianą czasów. To co ujmuje w poczynionych obserwacjach, to nie tylko ich trafność, ale również spokój i rozsądek człowieka, który wie, że na pewne kwestie wpływu nie mamy i dzisiaj - porównując tamtą Polskę i tamte tradycje z obecnymi zwyczajami i stylem życia - jedyne co możemy i co powinniśmy uczynić, to refleksja nad kierunkiem tych zmian. To świadomość ich konsekwencji w perspektywie dalekosiężnej. O ile książka jest wartościową lekturą, o tyle przyznać trzeba również, że zdarzają się w niej fragmenty idealistyczne. "Biblioteka to jedno z najoczywistszych i najpopularniejszych źródeł wiedzy" (s. 85) - tak rozpoczyna akapit Autor. Jest w tym stwierdzeniu i prawda, i pewien archaizm. Współczesny młody człowiek za źródło wszelkiego dobra i zła wszelkiego upatruje internet... Nieważne, czy zdanie to stanowi akurat preludium do opowieści o innej puencie, ale należy w niektórych momentach czytać tę książkę także krytycznie. Czasami - to wydaje się być domeną Autora - wstępy jawią się jako lekkie, nie zwiastujące ciężaru i mądrości, które skryte są w ostatnich wersach rozdziału. Dużo jest w książce takich właśnie refleksji wg zasady "od ogółu do szczegółu". Jak za pstryknięciem palca, z lekkiej opowiastki rodzi się zdanie, które wymaga przemyślenia. A przemyślenie to koresponduje z koniecznością zaglądnięcia w swoje "ja". To bywa mało wygodne.

Czasami też (rozdział Książki) Autor pochyla się nad sprawami niemającymi istotnego znaczenia dla naszego życia, ale skrywa się w nich ciekawość świata, potrzeba jego zrozumienia i nazwania określonych miejsc, stanów i zachowań tak, jak na to zasługują. To typowe dla naukowca. Drążyć i dociekać. Tłumaczyć świat. Po trosze o tym jest ta książka. O nas - tamtych nas i tych nas - umiejscowionych inter epokami.

źródło: https://sztukater.pl/ksiazki/item/21654-edukacja-korzenie-zrodla-narracje.html

Zobacz także

Polecane tytuły ( 8 inne tytuły w tej samej kategorii )

Nowa rejestracja konta

Posiadasz już konto?
Zaloguj się zamiast tego Lub Zresetuj hasło