Gawędy o prawie harcerskim. Harcerz nie pije

Gawędy o prawie harcerskim. Harcerz nie pije napojów alkoholowych

ISBN: 978-83-8095-279-9
22,00 zł

Wyświetl historię cen produktu

Najniższa cena w ciągu ostatnich 30 dni 22,00 zł

Czas dostawy kurierem InPost 24 godziny! E-booki w ciągu 15 minut!

Seria wydawnicza „Przywrócić Pamięć” ma przybliżyć współczesnemu społeczeństwu publikacje założycieli ruchu skautowego, twórców rozwoju idei i metodyki harcerskiej z lat 1911–1939.

Reprint z 1932 r. "Gawędy o prawie harcerskim. Harcerz nie pije napojów alkoholowych"

Ilość

Seria wydawnicza „Przywrócić Pamięć” ma przybliżyć współczesnemu społeczeństwu publikacje założycieli ruchu skautowego, twórców rozwoju idei i metodyki harcerskiej z lat 1911–1939.

Reprint z 1932. "Gawędy o prawie harcerskim. Harcerz nie pije napojów alkoholowych"

HARCERZ NIE PIJE NAPOJÓW ALKOHOLOWYCH

Przygoda narciarzy.

Posłuchajcie, co się przydarzyło zasłużonemu propagatorowi taternictwa i narciarstwa Dr. Romanowi Kordysowi. Przed kilku laty odbywał z trzema dzielnymi narciarzami wycieczkę na górę Sekul (1283) w Bieszczadach. Był to koniec lutego, warunki śniegowe układały się niekorzystnie — wskutek czego wycieczka była męcząca.

Droga dłużyła się, dochodziła już ósma wieczór, gdy wreszcie znaleziono się przy pierwszych chatach wsi Tuchli. Tu jeden z narciarzy zaproponował „pokrzepienie się“ śliwowicą, którą wydobył z worka. Zazwyczaj nie używali ci turyści alkoholu na górskich wycieczkach. W tym wypadku jednak, gdy droga właściwie była skończona, gdy po wyjątkowo nudnej mozolnej drodze znaleźli się u progu wsi — odrobina śliwowicy wydała się czemś zupełnie bez znaczenia. Dr. Kordys przyłożył buteleczkę do ust i ruszył, nie czekając na towarzyszy, w dalszą drogę szerokim i utartym już gościńcem. Zwróćcie uwagę na dalsze, jego własne słowa.

„Przeszedłem raźno kilkaset kroków. Jednakże już po upływie kilku minut zacząłem odczuwać zrazu nieznaczne, z każdą wszakże chwilą potęgujące się znużenie. Niebawem dalszy marsz — po równej i gładkiej drodze! — stawał się wysiłkiem, sięgającym granic mojej fizycznej sprawności. Uczynienie każdego kroku wymagało najwyższego napięcia instynktownie szukałem miejsca, gdzieby można było usiąść lub położyć się.

Miałem jednak pełną świadomość położenia, a znajdując się między chatami wiejskiemi nie czułem niebezpieczeństwa. Jednakże w następnej chwili zrozumiałem, że znajduję się u kresu swoich sił. Szukanie ratunku w najbliższej chałupie było naglącą koniecznością. Dzieliło mnie od niej kilkadziesiąt kroków“.

„Wtem ze zdumieniem ujrzałem, że mam przed sobą wspaniale nakryty stół, zastawiony obfitością mięsiwa i łakoci… Z uczuciem potężnego głodu wyciągam rękę do półmiska, gdy… niespodzianie gwałtowne potknięcie się na grudzie uświadamia mnie, że stoję nad samym brzegiem rowu i gdyby nie litościwa gruda, byłbym niechybnie za chwilę leżał — kto wie, czy nie we wiecznej pościeli śniegowej“.

„Był to moment przełomowy. Opadnięcie z sił przeszło już przez swój punkt szczytowy i zrozumiałem, że — jakkolwiek z trudnością i bardzo powoli — mogę jednak iść naprzód. Znużenie nie potęgowało się już, uczułem natomiast gwałtowne zimno, tak, jakby temperatura obniżała się nagle o kilkanaście stopni. Idąc najpowolniejszym krokiem — dwa kilometry po dobrej drodze kosztowały mnie 5 kwadransów (!) czasu — nie wszedłem już do chaty, ale przeszedłem wzdłuż całej wsi, poczem już raźniej, odczuwając szybki powrót sił, pokonałem dalsze dwa kilometry, dzielące mnie od leśniczówki, gdzie znalazłem się tuż po godz. 22 witany przez poważnie już zaniepokojonego przyjaciela“.

Towarzysze nadeszli dopiero po północy. Ulegli podobnym objawom osłabienia, tylko w stopniu jeszcze gwałtowniejszym. Dowlekli się zaledwie do pierwszej chaty; jeden ostatnim wysiłkiem zdołał otworzyć drzwi i zawezwać pomocy dla towarzysza, który leżał już nieprzytomny w śniegu. W ciepłej izbie, napojeni i nakarmieni dość szybko przyszli do siebie.

„…Ilość wypitej przezemnie wódki“ — mówi Dr. Kordys — „nie dosięgała objętości jednego „wódczanego“ kieliszka restauracyjnego. Towarzysze zapewniali, że wypili tylko po małym łyku. W rzeczy samej manierka po wycieczce była prawie pełna. Śliwowica była w najlepszym gatunku, z domowej piwnicy, wypróbowana“.

„Opisuję to wszystko tak szczegółowo, aby uprzytomnić jak nieoczekiwanie groźne mogą być w pewnych warunkach następstwa zupełnie nieznacznych dawek alkoholu. Nie ulega bowiem wątpliwości, że gdybyśmy pili ową śliwowicę — nie przy wiadukcie u wejścia do wsi, ale — przypuśćmy — godzinę wcześniej, na torze kolejowym między Różanką a Tucholą, moi towarzysze byliby niechybnie zginęli, a i ja podzieliłbym prawdopodobnie ich los, gdyż do mozolnej walki z głębokim śniegiem nie starczyłoby mi sił“.

Słyszeliście zapewne o wypadku w Tatrach, który pochłonął życie pp. Kaszniców i Wasserbergera, zaskoczonych burzą pod Lodową Przełęczą. Zeznania jedynego uratowanego świadka katastrofy, p. Kasznicowej, potwierdzają, że pokrzepiała towarzyszy koniakiem. Niedługo potem wszyscy trzej byli nieprzytomni i przytomności już nie odzyskali… Dr. Kordys przypuszcza, że ten koniak odegrał rolę podobną do roli owej śliwowicy, tylko, że sprawa skończyła się tragicznie.

Mądrej głowie dość pałką w łeb: wódzia krzepi!

„Jam jest alkohol!“

„Jam jest największym zbrodniarzem w dziejach ludzkości“.

„Ja zabiłem więcej mężów niż ich padło we wszystkich wojnach świata“.

„Ja zamieniałem mężów w bydlęta“.

„Jam miljony ognisk rodzinnych unieszczęśliwił“.

„Ja przemieniłem wielu ambitnych młodzieńców w pasożyty bez nadziei“.

„Ja przetarłem drogę upadku niezliczonych miljonów“.

„Ja niszczę słabych i osłabiam silnych“.

„Ja czynię mądrego człowieka głupcem i wdeptuję głupca w przepaść jego głupoty“.

„Ja usidlam niewinnych“.

„Zna mnie opuszczona żona, znają mnie głodne dzieci“.

„Rodzice, których siwe głowy pochyliła zgryzota z powodu dziecka — znają mnie“.

„Ja to zrujnowałem miljony i postaram się dalsze miljony rujnować“.

193 Przedmioty

Opis

Książka papierowa
oprawa twarda

Sedlaczek Stanisław

Sedlaczek Stanisław

Sedlaczek Stanisław

Oficyna Wydawnicza "Impuls"

Autor

Sedlaczek Stanisława

ISBN druk

978-83-8095-279-9

ISBN e-book

 

Objętość

116 stron

Wydanie

I, 2017. Reprint z 1932

Format

A6

Oprawatwarda, szyta

Głos Szumiącego Dęba.

„…Trzeba koniecznie od wczesnej młodości zaprawiać się do walki z niższymi, zmysłowymi popędami, — trzeba wzmacniać wolę tak, by nigdy nie zezwalała na czyny bezcelowe, bezmyślne, niegodne wysokich aspiracyj człowieczeństwa.

Taką szkołą dla woli jest zwalczanie nałogów względnie ich nienabywanie. Toteż skaut, któryby tego nie zrozumiał, któryby niechciał, czy nie umiał porzucić nałogu palenia, albo nie mógł się zdecydować na bezwzględną abstynencję od trunków alkoholowych, byłby tylko parodją skauta, bo prześlepiłby najgorszego wewnętrznego wroga, który go chytrze podchodzi, by mu z czasem zgotować najcięższą klęskę: niemoc woli i niewiarę w postęp moralny — i zepchnąć go na równię pochyłą, po której się stoczyć łatwo aż w bagno zupełnego upadku.… —

„Trzeba jednak pamiętać, że abstynencja ta jest pierwszym, niezbędnym stopniem walki o wolność i tryumf ducha. Im kto więcej nałogów przezwyciężył, odrzucił lub się od nich dokładniej ustrzegł — im więcej słabości w sobie wytropił i wygładził, oczyszczając charakter i wzmacniając wolę — tem doskonalszym jest skautem, tem lepiej jest wewnętrznie przygotowany do podjęcia wielkich obowiązków względem Ojczyzny, do wypełnienia dalszych punktów Prawa Skautowego.“

 

Zobacz także

Polecane tytuły ( 8 inne tytuły w tej samej kategorii )

Nowa rejestracja konta

Posiadasz już konto?
Zaloguj się zamiast tego Lub Zresetuj hasło